niedziela, 14 marca 2010

Tygodniowy bilans

To już tydzień moich domowych rewolucji. Bilans prezentuje się następująco: kuchnia, spiżarka, przedpokój z garderobą i pokój dzienny odgracone i posprzątane. Przybyło mi 1.5 kg (kurczę! – fakt jem same śmieci, bo nie mam czasu gotować, chociaż moja kuchnia aż się prosi o to), ale(!) przybyło mi też mięśni (rzeźbię zwłaszcza ramiona i brzuch – od podnoszenia ciężkich rzeczy, mycia okien, szorowania, pucowania i ciągłego schylania się), no i troszkę uszczupliłam swoje oszczędności (jak tak dalej pójdzie, to do lipca, może sierpnia, wydam wszytko co zgromadziłam na swoim koncie przez ‘robotny’ okres).
Zośka sama poradziła sobie z porządkami w swoim pokoju. Była bezlitosna. „Wyrzuciła” wszystko, co jest w niej mniemaniu zbyteczne. Tak naprawdę, to wyrzuciła tylko zepsute i zniszczone rzeczy, także jakieś stare zeszyty i przybory biurowe. Stare ubrania, torebki i biżuterię zamierza przeznaczyć na Swap Party. W przyszłą sobotę w jakiejś klubo-kawiarni odbędzie się bezgotówkowa wymiana ciuchów. Fajna sprawa! Muszę sama uporać się ze swoją garderobą – może ja też pojadę z młodzieżą powymieniać się klamotami?
Natomiast niepotrzebne książki i podręczniki postanowiła moja ekonomiczna córeczka sprzedać na allegro. Dzisiaj pół dnia spędziła na robieniu zdjęć i pisaniu ofert aukcyjnych. Ma głowę do interesów! Ostatnio nawet zakomunikowała mi, że zamierza rozejrzeć się za dorywczą pracą. Śmiać się czy płakać?! Chce opiekować się dziećmi lub wyprowadzać psy na spacer sąsiadom. Fakt, jest odpowiedzialna, ale obawiam się, że na dziecko jest za młoda (na opiekę nie na posiadanie).
Kiedy moje dziecko zajmuje się biznesem zamiast lekcjami, ja relaksuję się przed czystym telewizorem. Od jutra sypialnia, potem gabinet, pokój gościnny, łazienki i stryszek. Wyrobię się z tym do świąt?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz