niedziela, 28 marca 2010

Same dziwy

Czy ja śnię …? To ukryta kamera…? Przecież dzisiaj nie prima aprilis?!
Obudził mnie skoro świt przejmujący chłód. Zaspana i w szlafroku zeszłam na dół i okazało się, że drzwi na taras są otwarte. Jest za zimno na nocne wietrzenie domu, a poza tym – nigdy ich na całą noc nie zostawiam otwartych. Przestraszyłam się – słowo daję. Zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni wstawić ekspres do kawy. W puszcze z kawą znalazłam yerba mate, a w opakowaniu z herbatą cukier brązowy. O co chodzi? Nagle usłyszałam skrobanie do drzwi tarasowych. Serce podskoczyło mi do gardła! Za szklaną powierzchnią na tarasie jakiś pies podobny do mojego czekał na zaproszenie. O matko! To mój pies! – co do licha on tam robi? O 7. pięć drę się na Zośkę, ale w łóżku jej nie było. Pusto. W głowie już zarysował się scenariusz na tandetny horror (czekałam tylko na ślady krwi na czyściutkiej podłodze)… Próbowałam dodzwonić się do Zośki, ale wyłączyła komórkę. Kurtki i butów jej nie było w przedpokoju – wniosek – musiała wyjść dobrowolnie, ale nic do licha nie mówiła. Sama nie wiem dlaczego w takim momencie włączyłam komputer. Zamiast strony startowej wyborczej.pl na pulpicie pojawił się czyjś blog – WYBAWICIEL (Jesus Christ!). Czy moje dziecię ma coś z tym wspólnego. Na domiar złego zegar w komputerze pokazywał godzinę 13. Nie! Zrobiłam obchód po domu – wszystkie zegary wskazywały 13! Poza jednym – na moim budziku wciąż była godzina 7. Telewizor! – po programie zorientuję się z czasem. Gdzie pilot?! Zaraz zwariuję….

Prima aprilis 28 III – „Mamo, przecież jak zrobiłabym Ci taki numer 1. kwietnia – skumałabyś o co chodzi. A tak?!” (i pokazuje w śmiechu te swoje nad wyraz białe zęby). Czy ty wiesz dziecko, że byłam o krok, żeby zadzwonić na policję?!
Uduszę ją kiedyś – albo lepiej – zrewanżuję się. Poczekaj tylko…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz