czwartek, 1 kwietnia 2010

Niczego nie żałuję!

Pora na bilans, jakąś refleksję… W pamięci mam ciągle ostatnią noc. R. – jego wygląd, zapach, głos…
Życie jest piękne. Mam na to dowód – jest w moim aparacie!
Chociaż mam 40 lat, chociaż nie mam pracy, jestem szczęśliwa.
Czy czegoś żałuję? Non ! Je ne regrette rien...

Nowy rozdział

W mojej głowie chaos! Gdy tylko się przebudziłam, próbowałam przypomnieć sobie poprzedni wieczór… Pamiętam! Ha! Fajnie było… Sen okazał się nie być proroczym. Żyję! Ha – nawet P. nie leży na stole.
Jest mały syfik, ale zaraz się uporam z tym rozgardiaszem. W zasadzie Zosia już większość rzeczy zrobiła za mnie. Naczynia pozbierane, resztki jedzenia wyrzucone, płyty poskładane… Teraz tylko wstawić zmywarkę, umyć podłogi i odkurzyć wykładzinę. Nawet mnie głowa nie boli…
W kuchni znalazłam aparat, którym wczoraj robiliśmy sobie zdjęcia. O! Nawet ładnie wyszłam. Kieckę kupiłam w poniedziałek za namową Wioli. Buty nówki – chociaż miałam je w szafie od dłuższego czasu. Bijou miałam w kuferku…
- Niezła sztuka z Ciebie! – komentarz Adasia.
Tak! Przyjaciele mnie nie zawiedli. Zjawili się wszyscy, na których mi zależało. Przyjęcie 20-osobowe. Zjawił się nawet R.! Jaki on przystojny. Nawet teraz czuję zapach jego perfum! Cudo! Dobierajcie się ludzie w pary kierując się zapachem! Noc zawsze prawdę ci powie.
Agnieszka – ładnie wyszła, ale jakaś smutna się wydaje na zdjęciu…
Basia, Iza i Beata (wszystkie trzy z mężami) – moje sąsiadki. Każda inna. Basia to starsza pani – wytworna profesorowa. Iza – jedno, wielkie szaleństwo. Chyba ma włoskie korzenie – kłóci się wiecznie z tym swoim mężem. A jak się z nim godzi, to cała ulica tego słucha. Czasem nawet zazdroszczę jej tego pieprzu. I Beata – mamuśka. Czwórka dzieci i piąte w drodze. To taka prawdziwa matka Polka. Widać, że dobrze się bawiły!
Byli też: Paula ze swoim nowym chłopakiem (była dziewczyna przyjaciela P., z którą się zaprzyjaźniłam), mój braciszek z żoną, Kasia i Ewa (znamy się jeszcze z liceum), a także Paweł (kiedyś był moim dietetykiem, a teraz dobrym przyjacielem – i tylko tyle! jest o 10 lat młodszy), Wojtek i Jeremi (są parą już chyba 5 lat – Wojtka poznałam będąc z P. na wakacjach we Francji – był tam animatorem i moje dziecko zakochało się w nim na zabój).
Było świetnie. Wojtek z Jeremim podkręcali atmosferę. Ludzie tańczyli, jedli (ja, Wiola i Beata – jesteśmy kapitalnym kulinarnym zespołem), rozmawiali, a później nawet śpiewali. A ja przez większość czasu flirtowałam z R.

wtorek, 30 marca 2010

Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień

...czterdzieści lat minęło...

Obudziłam się w szampańskim nastroju. Miałam ochotę skakać ze szczęścia, chociaż osiem godzin temu nastąpiła automatyczna zmiana kodu na czwórkę z przodu. Śniadanko, kawka i zabieram się za pieczenie, gotowanie, szykowanie… Krzątając się jeszcze po sypialni słucham piosenki Music to watch girls by! Ależ to optymistyczny kawałek!
Nawet nie wiem kiedy zjawiłam się w kuchni. Na dole zaczął się mój matrix!

niedziela, 28 marca 2010

Same dziwy

Czy ja śnię …? To ukryta kamera…? Przecież dzisiaj nie prima aprilis?!
Obudził mnie skoro świt przejmujący chłód. Zaspana i w szlafroku zeszłam na dół i okazało się, że drzwi na taras są otwarte. Jest za zimno na nocne wietrzenie domu, a poza tym – nigdy ich na całą noc nie zostawiam otwartych. Przestraszyłam się – słowo daję. Zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni wstawić ekspres do kawy. W puszcze z kawą znalazłam yerba mate, a w opakowaniu z herbatą cukier brązowy. O co chodzi? Nagle usłyszałam skrobanie do drzwi tarasowych. Serce podskoczyło mi do gardła! Za szklaną powierzchnią na tarasie jakiś pies podobny do mojego czekał na zaproszenie. O matko! To mój pies! – co do licha on tam robi? O 7. pięć drę się na Zośkę, ale w łóżku jej nie było. Pusto. W głowie już zarysował się scenariusz na tandetny horror (czekałam tylko na ślady krwi na czyściutkiej podłodze)… Próbowałam dodzwonić się do Zośki, ale wyłączyła komórkę. Kurtki i butów jej nie było w przedpokoju – wniosek – musiała wyjść dobrowolnie, ale nic do licha nie mówiła. Sama nie wiem dlaczego w takim momencie włączyłam komputer. Zamiast strony startowej wyborczej.pl na pulpicie pojawił się czyjś blog – WYBAWICIEL (Jesus Christ!). Czy moje dziecię ma coś z tym wspólnego. Na domiar złego zegar w komputerze pokazywał godzinę 13. Nie! Zrobiłam obchód po domu – wszystkie zegary wskazywały 13! Poza jednym – na moim budziku wciąż była godzina 7. Telewizor! – po programie zorientuję się z czasem. Gdzie pilot?! Zaraz zwariuję….

Prima aprilis 28 III – „Mamo, przecież jak zrobiłabym Ci taki numer 1. kwietnia – skumałabyś o co chodzi. A tak?!” (i pokazuje w śmiechu te swoje nad wyraz białe zęby). Czy ty wiesz dziecko, że byłam o krok, żeby zadzwonić na policję?!
Uduszę ją kiedyś – albo lepiej – zrewanżuję się. Poczekaj tylko…

sobota, 27 marca 2010

Ruchy - kluchy leniwe!

Po kacu i po chandrze :) Jest dobrze, a nawet lepiej, bo… - MAM CZYSTY DOM – cały. Zdążyłam ze wszystkim przed świętami i przed zmianą kodu! Tym sposobem podniosłam niebywale swoje ego. W konkurencji pt. czyj dom jest już posprzątany przed Wielkanocą – zdobyłam pierwsze miejsce. Były wzloty, ale też upadki. Najgorzej poszło na finiszu – z gabinetemregały na książki, urządzenia elektroniczne i biurko – koszmar, który jest już za mną. Czuję się bosko!
Czekam teraz na Wiolcię – ma mi pomóc zaplanować urodziny (o mamo – już we wtorek będę po 40.!) – nie ma to jak przyjaciółka…

środa, 24 marca 2010

Co się ze mną dzieje?

Głowa mi pęka! Mam nudności, mdłości i zaległości…
Zielona nie pomaga – jeszcze nie czuję się oczyszczona po wczorajszym dniu.
Koniec z perfekcją! Jestem antyper! Na co mi ten perfekcjonizm?!

poniedziałek, 22 marca 2010

w domowym spa

Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego i do korzystnych zmian. W czasach studenckich marzyłam o pięknej i przestronnej łazience. To takie najtańsze domowe SPA. Wanna, ciepła woda, puszysta i pachnąca piana. Łazienka musi być czysta, świeża – taka zachęcająca do odpoczynku, relaksu. Świece, maseczki rozgrzewające, pachnące ręczniki i ulubione perfumy. Cudo!
Druga łazienka musiała więc być taka ‘poranna’. Wieczorna – ta na pierwszym piętrze, z wanną – służy do odpoczynku po ciężkim dniu. A ta na dole jest z kabiną prysznicową – taka szybka przyjemność na dobry początek dnia.
Z obiema łazienkami poszło w miarę szybko: podłogi, lustra, kafelki i umywalki. Jeszcze 3 godzinki i sama skorzystam z domowego spa – będzie okazja, żeby przemyśleć jutrzejszy dzień…