sobota, 13 marca 2010

Ach, jak przyjemnie

Poszło błyskawicznie. A już myślałam, że przyjdzie mi kończyć sprzątanie livingroomu (nie lubię określenia ‘salon’ lub ‘duży pokój’ – zdecydowanie fajniejsza jest już nazwa ‘pokój dzienny’) w niedzielę. Jutro, w ramach relaksu zakupy. Trzeba kupić kosze, kosze i jeszcze raz kosze (wiklinowe – ładnie się prezentują, a w środku można trzymać masę szpargałów, ale nie rupieci). Przydałby się jeszcze jakieś świece zapachowe, może więcej żywych kwiatów – to trochę wstyd mieć w pokoju tylko jedną roślinkę – fakt – całkiem spore i piękne bonsai (rok temu zaszalałam i wydałam na niego 1/3 swojej pensji). Pomyślałam też o uporządkowaniu zdjęć (niektóre albumy pamiętające początek lat 90. rozpadają się, a szkoda zdjęć – w końcu to pamiątki) i płyt z filmami i muzyką (zdecydowana większość, to pozostałości po P. – tym płytom stanowcze won!, jak chce, to niech zabiera i zagraca swoje gniazdo, a nie moje).
Cenię sobie duże i przestronne wnętrza. I pewnie dzięki temu sprzątanie pokoju dziennego poszło całkiem sprawnie. Najgorzej było z odkurzaniem i pranie dywanu, czyszczeniem tapicerki i kominka oraz myciem okien (ramiona bolą, ale to dobrze). Nie sądziłam, że z taką przyjemnością uporządkuję regały z książkami i szafki z szufladami. I nie chodzi tutaj o to, że mam już taką wprawę albo, że biorę jakieś dopalacze. Nic z tych rzeczy. Robiąc porządki w salonie, mogłam jednym okiem oglądać TV (fajnie!). Sobota jest takim dniem, że powtarzają wszystko z całego tygodnia. A jak się pracowało, to się nie oglądało. Trochę głupio, że taka babka jak ja (chodzi tylko o to, że nigdy wcześniej nie oglądałam żadnych seriali, filmów – nic; tylko okazjonalnie, głównie w święta, korzystałam z kina domowego) wciągnęła się w perypetie serialowych bohaterów (trochę nawet utożsamiam się z Susan Mayer, Teri Thatcher, z „Gotowych na wszystko” – głupio?).
Na zakończenie podzielę się jeszcze moim sposobem na polerowanie mebli. Od lat do nabłyszczania powierzchni drewnianych używam Cockpitu (taki środek do nabłyszczania kokpitu w samochodzie) – daje super efekt, a do tego ładnie pachnie (ja stosuję wanilię). Na dziś to tyle. Idę na „Usta – Usta”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz